„Rozejrzyj się wokół swojego domu” – Stowarzyszenie Olszówka – Bielsko-Biała – 13.09.2001 r.

przedruk „Terra Est” – Suwałki – grudzień 2001 r.

Czym jest turystyka? Według oficjalnych definicji każde przemieszczenie się człowieka niezwiązane z osiedleniem się ani pracą jest turystyką. Ale nawet gdy przyjmiemy, że turystą jest każdy, kto wyjeżdża, aby odpocząć w miejscu innym niż pracuje i mieszka, aby poznać inne miejsca na Ziemi, wszystko jedno czy we własnym kraju, czy w innym, wreszcie aby doświadczyć czegoś, czego nie ma na co dzień, to nadal będziemy mieli w tym worku wiele zachowań, które nie pasują do pojęcia „prawdziwego turysty”.

Hałaśliwe wycieczki, sterty śmieci, autokary, ginąca pod stopami przyroda, zapomniane przez wszystkich ślady pokoleń…. Kto potrafi odczuć ból zranionej w ten sposób Ziemi? Ziemi przez duże „Z”, Ziemi Matki… Czy postęp cywilizacji musi pociągać za sobą takie skutki? Czy to jest jedyna droga do celu?

Nie jesteśmy w stanie nagle zmienić tego stanu, ale nie znaczy to, ze nie powinniśmy dążyć do wypracowania modelu „turystyki prawdziwej” właśnie. Turystyki, która będzie w zgodzie z odwiecznymi prawami Natury. Nie znaczy to, że mamy wrócić do etapu prehistorycznego, odziewając się w skóry i biegając boso za potrzebną nam do życia zdobyczą jak nasi przodkowie. Wystarczy spełnić parę warunków, a nasza turystyka stanie się dopełnieniem, a nie przeciwstawnością Natury.

OTWARTOŚĆ – Wybierając się poza nasz świat, świat w którym na co dzień żyjemy, musimy umieć się otworzyć na wszystko, co zastaniemy na naszej drodze. Cóż z tego, że przemierzymy tysiące kilometrów, jeśli nie będziemy w stanie przyjąć tego, co zobaczymy, usłyszymy, czy odczujemy? Musimy chcieć to uczynić. Dużo łatwiej nam to przyjdzie, gdy odrzucimy poza siebie kłopoty dnia codziennego, wyciszymy niepokoje, zrobimy w sobie miejsce na to, czego chcemy doświadczyć. I to doświadczyć całym sobą, w pełni, wszystkimi zmysłami, zanurzyć się w odwiedzanych miejscach jak w nieznanym świecie podwodnych krajobrazów. Można to uczynić w sposób naturalny, pierwotny, tu i teraz, ale o ile pełniejszy będzie nasz kontakt z otoczeniem, gdy do tego dołączymy wiedzę o tym, czego doświadczamy, gdy za przyjęciem pójdzie poznanie i zrozumienie…

SZACUNEK – Drugi  warunkiem, który jest nieodzowny w prawdziwej turystyce jest poszanowanie świata, który odwiedzamy. Jesteśmy tam gośćmi i powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, że naszym wkroczeniem weń możemy wyrządzić wiele szkód, zmienić go tak, że już nigdy nie będzie taki, jak był wcześniej. I chodzi tu zarówno o przyrodę, każde drzewo, kwiat, czy spokój leśnych zwierząt, jak i o wszelkie przejawy kultury zamieszkujących tam ludzi. Chodzi także i o nas samych – współtowarzyszy wędrówki. Wejdźmy w górski świat tak, jak wchodzi się do muzeum – tym piękniejszego, że żyjącego bujnym życiem – i podziwiajmy go bez ograniczeń.

HARMONIA – to podstawa wzajemnych relacji pomiędzy nami a górami, przyrodą, kulturą i innymi turystami. Stajemy się częścią górskiego świata, jednym z jego elementów, brzmiących zgodnie razem. Nie ma walki, jest zgoda. Nawet zmęczenie stromym podejściem z ciężkim plecakiem nie jest walką z górami, jest raczej świadectwem pokory wobec wielkości i majestatu gór. Tym pełniej potrafimy odczuć to, co nas otacza, połączyć z tym, co jest w nas samych i dostąpić zaszczytu zjednoczenia się. W tym momencie nadchodzi zachwyt, który nie każdemu od razu jest dany.

To wszystko to rozważania jakże filozoficzne w treści, pozornie oddalone od zwykłego „chodzenia po górach”, pobrzmiewające sekciarstwem nawet. Czy potrafią skusić zwykłych ludzi? A przecież, gdy je ubrać w zwykłe słowa, stają się zrozumiałe dla każdego.

Prawdziwy turysta nie musi sobie zdawać sprawy z powyższych treści. On je po prostu stosuje. My chcemy pokazać innym, jak powinno się chodzić po górach.

Im prostsza będzie nasza turystyka, tym bliżej uda nam się podejść do każdego elementu górskiego świata. Nieważne, czy to będzie mały kwiatek, rosnący przy kamieniu, czy rozległa panorama na bezkresne górskie grzbiety i doliny. Im mniej przyniesiemy ze sobą cywilizacji, tym pełniej doświadczymy całokształt gór. Wystarczą dobre buty, plecak, śpiwór, karimat, nieprzemakalna kurtka, kubek, nóż. Nie znaczy to, że przekreślamy schroniska z ciepłym prysznicem, kartusze gazowe, czy nawet samochód, którym można dojechać szybciej i dalej. Ale o ile przyjemniej jest siąść przy ognisku, napić się pachnącej dymem herbaty i posłuchać gitary, która wcale nie musi zagłuszać szumu drzew. Zasypiać pod gołym niebem, patrząc w gwiazdy, które tu są dużo bliżej niż gdzieś w zatłoczonych dolinach. Budzić się na pierwszy promień słońca, czerpiąc ożywcze chłodne powietrze jak ze studni, zmyć sen z powiek kroplami rosy. Iść przed siebie nie tylko dlatego, że tędy wiedzie szlak do schroniska. Iść z oczami szeroko otwartymi, chłonąc wszystko, co mijamy; nie pędząc w górę dla samego zaliczania kolejnych szczytów. Poznawać otoczenie na ile się da, starając się zrozumieć prawa tego świata.

W górach ludzie są lepsi. Góry uczą pokory. Jesteśmy w nich razem. To oznacza wspólne chodzenie, wspólne posiłki, pomoc w kłopotach naszej wędrówki. Już po paru chwilach odczuwa się istnienie górskiej wspólnoty, nawet pozdrawianie innych turystów wypływa z nas samoistnie i naturalnie. W górach ludzie się częściej uśmiechają – nie tylko do siebie wzajem. Często pojawia się na ustach uśmiech wewnętrznej radości i spokoju. Trwanie. I wtedy chciałoby się „rozpłynąć na cztery tysiące stron świata…”