Harnaś 16 – 2002 r.

czyli nazewnictwo obiektów sanitarnych w schroniskach studenckich

Zawsze olśniewało mnie bogactwo nazw w chatkach studenckich, te liczne tabliczki odkręcane z obiektów publicznych (jakże moralnie ambiwalentne), te superpomysły na drewniane najczęściej sławojki, wulkany inwencji akademickich pomysłów. A ponieważ dotychczas nie spotkałem żadnego opracowania tego tematu, to i nadszedł najwyższy czas, by sprostać temu wyzwaniu.

Postaram się przytoczyć zatem znane mi przykłady co smaczniejszych (?) nazw. Jeśli pamięć ma szwankuje, proszę o poprawki. Jeśli znacie inne – dodajcie je do poniższej listy.

1. ADAMY – chatka „Pod Solniskiem” miała już kilka kolejnych obiektów ofiarnie przenoszonych z miejsca na miejsce, ale nazwa ODDZIAŁ utrwaliła się dopiero, gdy własnoręcznie przywiozłem ze Świętochłowic znalezioną na terenie szpitala tabliczkę „Oddział ginekologiczno-położniczy”, która z honorami została umieszczona na drzwiach do klopa. W związku z tym biega się tam „na oddział” lub idzie „na dyżur”.

2. BŁATNIA – nieistniejąca już niestety chatka, zwana „Wysokim Zamkiem”, do chwili podpalenia przez nieznanych sprawców utrzymywana przez WKT „Grzmot”. Był tam obiekt zwany DZIEKANATEM, do którego udawało się z „papierem kancelaryjnym”. Zawierał dwie kabiny, między którymi istniało okienko celem ułatwienia ewentualnej konwersacji pomiędzy defekantami.

3. DANIELKA – jedyna chatka tuż przy asfalcie zwana „Chałupą Chemików” słynna w swoim czasie festiwalami piosenki. Obok betonowej rynny pisuaru zwanej ŚCIANĄ MOCZU pomieszczono trzy toalety zwane PERFORATORAMI TAŚM. Taśmę należało oczywiście zawsze mieć przy sobie. Dwie z nich stanowią proste studzienki w podłodze z zaznaczonymi miejscami na ustawienie stóp. Na drzwiach wiszą dumnie napisy: PROGRAM CZYNU OBYWATELSKIEGO DLA UCZCZENIA 35-LECIA PRL oraz SALA WYKŁADOWA SZKOLENIA OGNIOWEGO.

4. KARKOSZCZONKA – urocza sławojka pod lasem, do której przy śliskiej trawie, czy śniegu zjeżdżało się błyskawicznie (co wydatnie pomagało przy silnej potrzebie) nazywana była, ze względu na swój kolor, PALISANDREM. Dziś w schronisku już prywatnym istnieje schludna, wykafelkowana ubikacja, ale cóż to za atrakcja…

5. LASEK – chatka elektryków z nieodłącznym czerwonym dachem mogła się kiedyś poszczycić piękną COCA-COLĄ, ładnie pomalowaną we właściwe barwy z pięknie wykaligrafowanym znakiem firmowym. Niestety padła ona pewnego dnia, podobno za sprawą harcerzy (swoją drogą, co oni tam robili?). Nowy, znacznie bardziej okazały klop otrzymał konkurencyjną nazwę PEPSI-COLI. Z ciekawostek – ma on osobny pisuar z drzwiami jak do amerykańskiego saloonu z mottem na wprost sikanta : „Kto strzepuje więcej niż trzy razy – ten się bawi!”

6. ŁOPIENKA – baza studencka w Bieszczadach, posiadająca piękną wiatę kuchenno-salonową i ślicznie utrzymaną sławojkę, codziennnie szorowaną do białości. Defekuje się superprzyjemnie: Palce lizać!

7. NIEMCOWA – jedyna chatka w Beskidzie Sądeckim,  na Trześniowym Groniu pod szczytem Złotulek, ma solidny klopik z niemniej solidną zasuwą, zwany FANTAZJĄ. Głębia robocza jest przepastna, co sprawia, że gdy wieje silny wiatr od południa, tworzy się komin powietrzny i bardzo trzeba uważać przy wrzucaniu zużytego przez siebie papieru, by nie ozdobił on naszej głowy lub pleców. No i nie należy siedzieć zbyt długo, by sobie ważnych organów nie przeziębić.

8. PIETRASZONKA – najstarsza obecnie chatka studencka w Beskidach Zachodnich posiada od dawna mały klopik w kształcie ula. No i tak się właśnie nazywa: UL. Co prawda częściej spostrzec można wokół niego muchy niż pszczoły, ale jest to niewątpliwie bardzo pożyteczna budowla.

9. POLANY SUROWICZNE – chatka WKT „Styki” Wydziału Elektrycznego Politechniki Warszawskiej położona w jednej z opustoszałych dolin Beskidu Niskiego chlubiła się drewnianym obiektem o słusznej nazwie KREML. Tam udawano się na obrady Plenum KC KPZR, zwykle owocne. Notabene wysypisko śmieci obok nosiło nazwę SOCJALIZM i tam trafiały wszelkie odpady bytowe z chatki

10. POTRÓJNA – chatka o pięknej nazwie „Pieszczołap” posiada obecnie filię BANKU ŚLĄSKIEGO z dwiema salami operacyjnymi, wcześniej to miejsce tytułowano zgodnie z napisem PRZETWORAMI WARZYWNYMI.
zapewne
Tu należy przytoczyć anegdotę: Pewnego wieczoru jakiś  nieźle podchmielony osobnik

poczuwszy wzbierającą potrzebę fizjologiczną skierował swe kroki do małego domku, nieco przypominającego Pietraszoński UL. Afera wybuchła rano, gdy ktoś poszedłszy do studni po wodę spostrzegł pływającą na jej powierzchni niemałych rozmiarów kupę. Nie trzeba chyba dodawać, że znacznie utrudniło to życie chatkowe, przynajmniej na jakiś czas.

11. ROGACZ – chatka z przepięknym nocnym widokiem na „kosmodrom” Bielska, choć bliskość miasta nie zawsze jej służy, znana z festiwali piosenki turystycznej, dochowała się swojej POCZTY, na którą wedle drogowskazu jest 5 sekund biegiem.

12. SZCZYTKÓWKA – niestety też już spalona chatka, choć chęć odbudowy wciąż wśród bywalców trwa. Z chaty chodziło się utwardzoną kamieniami dróżką do WOJTKA – nazwanego tak od bociana, którego podobizna widniała nad budowlą. Co warte upowszechnienia – zwłaszcza dla ochrony deski przed mało ostrożnymi osobnikami męskimi – na jednej z bocznych ścian umieszczono pisuar (regularnie ceramiczny!).

13. USTRZYKI GÓRNE – co prawda nie studenckie, ale historyczne pole namiotowe nad Wołosatką, zlikwidowane później przez BPN, szczyciło się solidną budowlą przygotowaną dla dwojga naraz korzystających osób (na szczęście w osobnych przedziałach). Musiało nie być łatwo, skoro nadano jej nazwę TYLKO DLA ORŁÓW.

14. WAWRZKA – chatka warszawskiego „Trampa” niedaleko Grybowa posiada jakże typową sławojkę w gąszczu pokrzyw za chałupą. Dostarcza niezapomnianych przeżyć poprzez bezustanne chwianie się w podstawach przy każdym ruchu defekanta. Proponowane nazwy: HUŚTAWKA albo KOŁYBIELNAJA czyli KOŁYSKA. Podobno kiedyś szło się w Wawrzce do KINA. Do 1 maja 1992 w kibelku w Wawrzce wisiały
portrety przywódców Związku Radzieckiego: Włodzimierza Iljicza Lenina oraz Michaiła Gorbaczowa – jeden był na drzwiach a drugi na tylnej ścianie. Jak człowiek przychodził za potrzebą, zawsze jednemu z nich patrzył głęboko w oczy…