Różaniec barwnych punktów rzucony na śnieg

W srebrzystych, lśniących górach, zastygłych we śnie.

Różaniec barwnych punktów idących przez biel.

Korytarz w śnieżnym puchu. I cisza. I śmiech.

Dostojny dumny kopiec poddaje się w mig,

Lecz budzi się za szczytem kolejny znów szczyt,

Zaczyna wkoło taniec wirując wciąż mgła

I ginie już za śladem kolejny ich ślad.

Wychodzi na swój obchód okrutny Pan Chłód,

Dotyka zimną dłonią i ramion i stóp.

Gromadka barwnych plamek spowalnia swój chód

I rośnie zimna senność, i rośnie ich trud.

Zachwiała się iskierka i zgasła bez tchu,

Wśród wirującej bieli znalazła swój grób.

A wkoło wciąż do przodu powoli szedł czas.

A wkoło w świście wiatru bez słowa stał las.

A góry jeszcze iskry zgasiły aż dwie

I połączyły z bielą czerwienną ich biel.

Różaniec barwnych punktów rzucony na śnieg

Srebrzystym, czystym duszom zastygłym we śnie.

styczeń, 1981