Dawno, dawno temu, na skraju wioski mieszkał sobie ubogi młodzieniec ze swoimi dwoma złymi braćmi i złym macochem. Wszyscy zgodnie dzielili się domowymi obowiązkami. Zły macoch i źli bracia rozdzielali pracę, a Kopciuszek, bo tak nazywano młodego młodzieńca ze względu na otrzymywane od braci i macocha kopy i łachmany, ją wykonywał. Był bardzo pracowity i zawsze zajęty był jakimś pożytecznym zajęciem: ato oddzielał popiół od pierza, a to groch od kapusty. I wszystkim było dobrze, a zwłaszcza macochowi i braciom.
Razu pewnego jeden z Czarnoksiężników zapragnął zmienić spokojny los Kopciuszka i wynagrodzić mu jego pracowitość i posłuszeństwo. Pojawił się przed nim i po ocuceniu go z omdlenia i szoku przedstawił co i jak.
A było to tak: W kraju tym Król miłościwie oczywiście panujący miał nie lada orzech do zgryzienia. Nie mógł go zgryźć nie tylko dlatego, że, co w tajemnicy wiedział każdy z poddanych, już w ogóle zębów(to wszystko przez otwieranie kapsli z butelek zębami, moje drogie dzieci!), ale i przez to, że kobiecy upór daleko za sobą pozostawia upór milutkich czworonogów zwanych pieszczotliwie osłami. Otóż córka Króla zwana Księżniczką uparcie odmawiała poślubienia jakiegokolwiek Księcia, motywując swą decyzją brakiem odpowiedniego materiału i swoim dobrym smakiem. Co się Król natupał i nawyrywał włosów ze swej peruki (którą nosił w tajemnicy przed wiedzącymi wszystko poddanymi, uprzednio wyłysiawszy ze zgryzoty)- wszystko na nic. Wreszcie zniszczywszy doszczętnie swoje kolejne buty i ulubioną perukę postawił ostateczny warunek. Wydane zostanie olbrzymie przyjęcie dla wszystkich Książąt całego dostępnego świata i gdy Księżniczka nie wybierze sama, przeprowadzi się publicznie losowanie, które wygra Książe Kulfason z Otylii, którego już dawno Król upatrzył na zięcia z powodów wyłącznie ekonomicznych i słabego zdrowia.
I tak też się stało. Zjechali się Książęta z różnych krain, a Księżniczka popadła w głęboką rozterkę targana dylematem, czy stracić swą dumę, czy też cnotę ze znienawidzonym przez nią od dawna Kulfasonem, nie odpowiadającym jej esetycznie pomimo argumentów ekonomicznych i słabego zdrowia. Nadmienić tu należy, że jeśli chodzi o estetykę to nikt nie mógł zarzucić Księżniczce, nie wyłączając jej samej, ewidentnie niczego.
Bal trwał, rozwijając się hucznie, aż nagle wszyscy zamarli z wrażenia. W drzwiach sali balowej ukazał się przepięknie wystrojony, nienagannie przystojny, nikomu nieznany Książe.
Nie trzeba chyba dodawać, że był to nasz Kopciuszek przemieniony w Księcia przez Czarnoksiężnika. I stał się cud. Królewna zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia i, by nie uronić choć chwili bez swego wybranka, ani nie przerwać wejrzenia, bo a nóż by się coś zmieniło, wpatrując się w Księcia bez przerwy pozwoliła się mu zaprosić do tańca, który to nie był obcy Kopciuszkowi za sprawą czarów Czarnoksiężnika, bo jakże by inaczej. I tańczyli bez ustanku, a gdy ustać już nie mogli, to przeszli do komnat, gdzie nie można było powiedzieć, że odpoczywali. I wszystko szło swoim z góry ustalonym przez czary torem, cud się stawał bezustannie, i nie tylko cud, aż tu nagle wybiła północ.
Wedle instrukcji Czarnoksiężnika, Kopciuszek o północy musiał opuścić pałac. I choć północ wybiła w zdecydowanie niewłaściwym momencie(a było ich dużo), chcąc, nie chcąc zniknął niepostrzeżenie, co było o tyle łatwiejsze, że Księżniczka miała zamknięte oczy, mając pod nimi wciąż jego obraz. Jednak pozbawiona reszty doznań niepotrzebnie porównała obraz z rzeczywistością i stwierdziwszy brak swego wybranka podniosła lament wielki. I zbiegli się wszyscy a Król z rozpaczy, że czar jego szczęścia prysł, publicznie zdjąwszy perukę, drapał się po łysinie. Nakazano poszukiwania. Jednak spełzły one na niczym, tylko na stopniach pałacu znaleziono piękną złotą prezerwatywę.
Królewna rozpaczała bez ustanku.
-On ci, tylko on. Żaden inny!
Dwór pogrążył się w żałobie.
Chwytając się ostatniej brzytwy ratunku, Król rozesłał po krajach heroldów, którzy jeżdżąc po wszystkich miastach i wsiach szukali właściciela prezerwatywy, przymierzając ją z rozkazu Króla każdemu napotkanemu mężczyźnie. Niestety, pomimo pokazywania wizerunku Księżniczki, a nawet opowieści o intymnych walorach nikt nie stanął na wysokości zadania. Na wszystkich była za duża. Tylu wzniesionych i opadłych namiętności nie było nigdy w tej krainie, jednak ani o krok nie przybliżyło to do upragnionego rozwiązania.
Pewnego dnia heroldowie zawitali do wioski, na której skraju mieszkał sobie Kopciuszek ze swymi dwoma złymi braćmi i złym macochem. Oczywiście zajęty swymi codziennymi pracami ani zauważył nadjeżdżającą świtę, za to bracia i macoch rzucili się na wyścigi do współzawodnictwa. Czegóż to oni nie wyprawiali: afrodyzjaki, muszki nie tylko hiszpańskie, silikony, tajemne sztuczki, wszystko na nic. prezerwatywa nieodmiennie spadała.
Już mieli odjeżdżać heroldowie i nadworny mierniczy, gdy w nieomal ostatniej chwili ujrzeli jeszcze jednego jakby nie było mężczyznę, zajętego swimi sprawami. Jakież było ich zdumienie, choć nieporównywalne rozumie się się ze zdumieniami złych braci i macocha, gdy się okazało, że prezerwatywa wreszcie pasuje, a po pokazaniu wizerunku Księżniczki, zaczyna się niebezpiecznie naciągać!
I zabrano Kopciuszka do pałacu i cieszyli się wszyscy z dużą przewagą Księżniczki i Króla. Jedynie dwaj źli bracia i zły macoch ze złości i żalu przepadli bez wieści.
Wyprawiono huczne weselisko a Księżniczka i Kopciuszek żyli długo i szczęśliwie. A od czasu, gdy w tronowej sali na honorowym miejscu zawiesili złotą prezerwatywę, mieli dużo, dużo dzieci.