Logo-ArtWRZOSOWISKO

WCZESNA HISTORIA WRZOSOWISKA

WCZESNA HISTORIA WRZOSOWISKA

Dawno, dawno temu… Tak zaczynają się wszystkie bajki. Ale ta bajka będzie prawdziwa. Bajka o Wrzosowisku…

W czasach studenckich wiele wędrowałem po górach wraz z moimi przyjaciółmi, a gitara była nieodłączną towarzyszką wieczorów przy ognisku i kominku. Królowały wtedy nie tylko piosenki rajdowe, ale coraz częściej śpiewano poezje. Naszymi idolami była Wolna Grupa Bukowina i Stare Dobre Małżeństwo. Śpiewali wtedy wszyscy, nawet w pociągach zawsze można było usłyszeć wesołe śpiewy. W chatkach studenckich odbywały się festiwale, spotykali się młodzi ludzie z różnych stron Polski, wymieniano piosenki, uczono się nowych. Nie wszyscy mogli pojechać w góry, więc zapragnąłem, by część tego klimatu przenieść do miasta. Do Kędzierzyna-Koźla, bo tu zacząłem moją pierwszą pracę…

W Domu Kultury w Koźlu znalazłem ciepłe przyjęcie i tam właśnie zaprosiłem moich przyjaciół z górskich ścieżek, oni swoich znajomych i tak powstał pierwszy przegląd. Spotkanie przy gitarach, gdzie wykonawcy mieszali się ze słuchaczami, wszyscy byli razem. Willa w parku przez całą sobotnią noc rozbrzmiewała śpiewem, stawała się wyspą na morzu szarego miejskiego życia. Przyciągała swoją atmosferą kolejne osoby. Jurorami była sama publiczność, a nagrodą zawsze jakiś wielki pluszak – symbol ciepła, radości i braku dorosłości, do której jak uważaliśmy trzeba umieć dorosnąć.

Gospodarzem przeglądu był Młodzieżowy Klub Turystyczny „Wrzos” – to właśnie młodzi ludzie pomagali urządzać scenę, nosić sprzęty, organizować całą imprezę. Początki były dość prymitywne, nagłośnienie toporne. Na drugim festiwalu musiał nam wystarczyć jeden mikrofon… Jednak to wcale nie przeszkadzało dziesiątkom ludzi leżącym na materacach, skulonym na wąskich gimnastycznych ławeczkach w sali balowej. Tradycyjnie koncert nocny otwierała „Piosenka dla piosenki” Starego Dobrego Małżeństwa, a kończyła go „Sielanka o domu” Wolnej Grupy Bukowiny, śpiewana przez wszystkich wykonawców wraz z całą salą. Ci, którzy byli zmęczeni, kładli się spać, inni grali dalej. Jeszcze o świcie słychać było gitary i głosy najwytrwalszych. Do południa trwało wspólne sprzątanie i porządkowanie naszej wyspy, która znów stawała się zwykłym, pozbawionym czaru budynkiem. Do następnego roku…

Trzeba wspomnieć tych, dzięki którym Wrzosowisko stworzyło swój klimat. Tomek Lewandowski z Bielska-Białej, AD LIBITUM z Krakowa, TRZY DNI TYŁEM z Legionowa, PAST z Gliwic, SZUKAM REKSIA z Wrocławia, STRYCH DZIADKA HIERONIMA z Jędrzejowa, Z POWODU SŁOŃCA z Kwidzyna, Ula Kapała z Wrocławia, DNIEJE z Elbląga, INCOGNITO z Bielawy i Dzierżoniowa i wielu, wielu innych. A przede wszystkim wspaniała, coraz bardziej spragniona artystycznych doznań kozielska publiczność.

W koncertach nocnych brali udział nagrodzeni z popołudniowego konkursu. Rytuałem był także recital zdobywcy pierwszej nagrody z poprzedniego roku. Smaku dodawali zaproszeni goście, bywalcy innych festiwali: Leszek Kopeć, Jerzy Paweł Duda, TIMUR I JEGO DRUŻYNA, KRĄŻEK, Olek Grotowski, w końcu i ci, którzy byli laureatami Wrzosowiska w poprzednich latach.

Stopniowo festiwal krzepł, stawał się coraz bardziej profesjonalny. Znaleźli się sponsorzy, powołaliśmy więc Jury, które rozdzielały nagrody coraz bardziej doskonałym solistom i zespołom. Zyskaliśmy świetnego, według znawców – jednego z najlepszych w Polsce akustyka – Zbyszka Budnego. Charakterystyczną scenografię stworzył plastyk – Leszek Panicz. Stopniowo coraz większą pomocą obdarowywała nas Dyrekcja i pracownicy Miejskiego Ośrodka Kultury. Nadal jednak trwała wspaniała, niepowtarzalna atmosfera, którą wspominali wszyscy, którzy nas kiedykolwiek odwiedzili. Atmosfera bycia razem i wspólnego śpiewania. Bo to zawsze było najważniejsze.

Po dziesięciu latach wyprowadziłem się do Gliwic – na szczęście niedaleko. Wrzosowisko przejęli moi następcy i ku mej wielkiej radości nie tylko utrzymali imprezę, ale rozwijają ją nadal. Nie zapomnieli o mnie – wciąż otrzymuję zaproszenie do Kędzierzyna-Koźla, tym razem w charakterze honorowego przewodniczącego Jury. Dziękuję Wam wszystkim – Alu, Haniu, Dyrekcji MOKu i całej ekipie, dziękuję Rafale i zespołowi BOHEMA – dziękuję za to, że przegląd nadal trwa i wciąż skupia pasjonatów śpiewania poezji. Szkoda tylko, że piosenki turystycznej coraz jakoś mniej… Ale nie to jest przecież najważniejsze. Najważniejsze, że znów za rok się spotkamy na Wrzosowisku…

Radek Truś, Gliwice, 30 września 2006